Mecz nie wykorzystanych szans, zarówno z jednej, jak i drugiej strony, w którym taktyka ustąpiła miejsca fantazji, a atak wziął górę nad obroną. Tak w skrócie można opisać sobotnie spotkanie w Raciborzu, w którym nasza drużyna zremisowała z miejscową Unią 1 – 1.
Pierwsza połowa, można powiedzieć tradycyjna w naszym wykonaniu, polegała na cierpliwej, długiej wymianie piłki i szukaniu w ataku pozycyjnym dogodnych sytuacji strzeleckich. W pierwszych 45 minutach mieliśmy takowych sytuacji dwie, które musieliśmy zamienić na bramki. Około 20 minuty powinniśmy wznosić ręce w geście triumfu po raz pierwszy, kiedy to pięknym, 30 metrowym, prostopadłym podaniem popisał się Piotr Świerczyński, który dał przysłowiowe „ciasteczko” Adamowi Palarczykowi. Jednak ten, stanąwszy oko w oko z golkiperem Unii, źle uderzył i ostatecznie bramkarz, do spółki z obrońcami uchronili miejscowych przed stratą bramki. Kolejną dogodną sytuację mieliśmy 10 minut później. Piłka, dośrodkowana z rzutu wolnego przez Krzysztofa Jurczaka, padła łupem bramkarza miejscowych, jednak ten tak nieporadnie łapał piłkę, że ta spadła pod nogi Snadnego, który uderzył z około 8 metrów bez zastanowienia. Jak ta piłka nie wpadła do siatki? O to trzeba zapytać jednego z obrońców Unii, który zablokował ten strzał stojąc na linii bramkowej. Tak jak pisaliśmy we wstępie, nie wykorzystane sytuacje miały obie grające drużyny. Goście odgryzali się groźnymi kontrami i najdogodniejszą sytuację mieli około 15 minuty, kiedy to skrzydłowy drużyny z Raciborza, w dogodnej sytuacji, uderzył minimalnie obok dłuższego słupka. Gwizdek, kończący pierwszą połowę, rozbrzmiał przy wyniku 0 – 0.
Druga połowa, to już typowa „jazda bez trzymanki” z obu stron. Piłka wędrowała z jednej strony na drugą. Z klarownych sytuacji, w których powinniśmy zobaczyć bramki, to sytuacja Ilii Nazdryna – Platnitskiego, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem, trafił w golkipera gospodarzy. Goście zagrażali nam głównie długimi piłkami i dośrodkowaniami z lewej strony boiska i w jednej z takowych sytuacji mogli wyjść na prowadzenie, jednak jeden z zawodników gospodarzy z 5 metrów przeniósł piłkę nad naszą bramką. Po jednej z kontr gości zdobyli nawet bramkę, jednak sędzia słusznie odgwizdał spalonego. Tak gra toczyła się do 75 minuty, kiedy to faulowany w polu karnym został Iliia Nazdryn – Platnitski. Piłkę na 11 metrze ustawił Piotr Świerczyński i pewnym strzałem wyprowadził nas na prowadzenie. Wszystko wskazywało na to, że dowieziemy to jedno bramkowe prowadzenie do końca i wywieziemy to z Raciborza 3 punkty. Tak by się stało, gdyby nie sytuacji z 88 minuty, gdy po szybkiej kontrze, gospodarze doprowadzili do remisu. Dwukrotnie, tak nie poradnie wybijaliśmy piłkę spod naszej bramki, że ta padła łupem jednego ze skrzydłowych Unii. Ten nie zastanawiając się dośrodkował piłkę w pole karne, gdzie najwyżej wyskoczył Mizia i tuż przy słupku nie dał szans Koziełowi.
Szkoda straconych punktów, ale mecz ten, zwłaszcza w drugiej połowie, był tak otwarty, że zwycięstwo mogło przypaść jednej, jak i drugiej stronie. Jednakże nasza drużyna przyzwyczaiła nas, że potrafi dowieźć korzystny, nawet minimalny, wynik do końca, także tym bardziej żal, że w taki sposób daliśmy przeciwnikowi szansę na doprowadzenie do remisu. Wierzymy, że wobec wzrostu formy naszej drużyny, ten mecz był tylko wypadkiem przy pracy!
12.05.2018 r., godzina 17.00, Racibórz ul. Srebrna, 25 kolejka HAIZ IV ligi śląskiej gr. II
Unia Racibórz – LKS Czaniec 1:1 (0:0)
Bramki: 88′ Mizia – 75′ Świerczyński (k)
Skład LKS Czaniec: Kozieł – Kaczmarczyk, Jurczak, Żak, Borak, Świerczyński, Marczyński, Palarczyk (70′ Handy), Nazdryn-Platnitski, Wilczek (60′ T.Kozioł), Snadny
Skład Unia Racibórz: Adamiec – Zapotoczny, Pientka, Mizia, Łątkowski – Prusicki, Remień, Gałecki, Chałupiński – Domin (74. Czerepak), Kocot
Widzów: 50