To, że w terminie 10-11 listopada LKS Czaniec prawie nigdy nie przygrywa, rozgrywając pamiętne spotkania wiedzieliśmy wszyscy. Jednak tym razem przyszło się nam mierzyć z rywalem niezwykle nieprzyjemnym, z którym na własnym stadionie nie wygraliśmy wcześniej, ba nawet nie zdobyliśmy braki w roli gospodarza. Tym razem, mimo że demony poprzednich spotkań powróciły w pierwszej połowie, przełamaliśmy syndrom i pokonaliśmy GKS Radziechowy-Wieprz 2:1!
Spotkanie lepiej rozpoczęli podopieczni Macieja Żaka. Już w piątej minucie Ilyia stanął oko w oko z bramkarzem gości, ale posłał piłkę minimalnie obok bramki. W kolejnych minutach udało się nam przeprowadzić kilka oskrzydlających akcji, ale nie przynosiły one skutku w postaci strzałów celnych. Jedynie Lewandowski i Ilyia strzelali nad bramką. GKS natomiast długo czekał na swoją szansę i kiedy ją dostał od razu ją wykorzystał. W jednym z kontrataków Jurczak zatrzymał nieprzepisowo Byrtka na granicy pola karnego, jednak arbiter dostrzegł że przewinienie było w polu karnym i wskazał na „wapno”. Nasz obrońca otrzymał żółtą kartkę, a Byrtek pewnie pokonał Kozieła, otwierając wynik meczu. Cztery minuty później kibice w Czańcu mieli swoiste Deja vou z poprzednich dwóch spotkań. Jurczak znów nieprzepisowo zatrzymał Byrtka, arbiter pokazał mu drugą żółtą kartkę i musieliśmy radzić sobie w „10”. Goście nabrali pewności siebie i przez kolejne 10 minut atakowali, chcąc zamknąć mecz. Przetrwaliśmy ten okres i zdołaliśmy odpowiedzieć groźnym strzałem Karcza tuż przed końcem pierwszej części meczu.
W przerwie w naszej szatni padło kilka motywujących słów, Palrczyk zastąpił Stróżaka i pełni wiary wyszliśmy na drugą połowę. I było to widać od samego początku drugiej części meczu. W ciągu kilku minut swoje okazje miał Ilya i Lewandowski, ale piłka nie chciała znaleźć drogi do bramki. Do czasu, bo w 52 minucie joker w talii Żaka dał wyrównanie. Dośrodkowaną piłkę z rzutu rożnego zgrał Karcz, a Palarczyk głową skierował piłkę do bramki. Piłkę z bramki co prawda wybił jeden z obrońców, ale był co najmniej metr za linią bramkową i arbiter liniowy nie miał wątpliwości żeby uznać bramkę. W kolejnych minutach przewaga LKS-u Czaniec rosła. Kapitalne okazje marnowali dwukrotnie Lewandowski i raz Palarczyk. Zwłaszcza Lewy może żałować swoich okazji, bo mając piłkę na jedenastym metrze dwukrotnie świetnie bronił bramkarz Radziechów. Goście mimo przewagi liczebnej nie byli w stanie zagrozić naszej bramce poza stałymi fragmentami gry. Po jednym z nich co prawda Żak wybił futbolówkę zmierzającą do bramki, ale to był jedyny moment, w którym zadrżały serca kibiców naszego zespołu w drugiej połowie. Dla nas znamienna okazała się 84 minuta. Marczyński dośrodkował z rzutu rożnego, Karcz będąc na piątym metrze złożył się do strzału głową, ale został powalony w polu karnym. Arbiter od razu wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Świerczyński i po chwili mógł już wykonywać salto w geście radości po strzelonej bramce! Goście próbowali jeszcze grać długą piłkę w nasze pole karne, ale nie byli w stanie oddać strzału.
Za taki mecz należy się ogromny szacunek naszemu zespołowi! Wydarliśmy dosłownie to zwycięstwo, będąc drużyną zdecydowanie lepszą, grając w dziesiątkę. Umacniamy się w fotelu lidera i powiększamy przewagę nad drugim zespołem do pięciu punktów. Jednak jesień jeszcze dla nas się nie kończy ponieważ czekamy na decyzję Śląskiego ZPN dotyczącą meczu z rezerwami GKS-u Tychy, który prawdopodobnie odbędzie się 17 listopada, o czym na pewno poinformujemy niebawem. Brawo zespół!
10.11.2018 r., godzina 13.30, Czaniec ul. Zagłębocze 9, 15 kolejka IV ligi śląskiej gr. II
LKS Czaniec – GKS Radziechowy-Wieprz 2:1 (0:1)
Bramki: 52′ Palarczyk, 84′ Świerczyński (k) – 28′ Byrtek Sz. (k)
Kartki: Jurczak (28′, 32′ i w konsekwencji czerwona kartka)
Skład LKS Czaniec: Kozieł – Zakrzewski, Jurczak, Żak, Handy, Świerczyński, Marczyński, Karcz (83′ Zaremba), Nazdryn-Platnitski, Lewandowski (85′ Borak), Stróżak (46′ Palarczyk).
Widzów: 200