Po kompromitującej porażce w Wodzisławiu Śląskim wszyscy w Czańcu liczyli, że ostatni mecz w 2020 roku pozwoli choć trochę zatrzeć złe wrażenie pozostawione po starciu z liderem. Niestety, rzeczywistość okazała się bardzo bolesna i kolejny raz ponieśliśmy wstydliwą porażkę, przegrywając na własnym stadionie z rezerwami GKSu Tychy 1:5… .
Spotkanie powinno rozpocząć się od mocnego uderzenia naszego zespołu. Już w drugiej minucie piłka spadła, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, pod nogi Ilyii, który z odległości trzech metrów trafił w bramkarza gości. To co nie udało się naszej drużynie, zrobili goście w 9 minucie. Bielusiak uderzył z okolicy 20 metra, piłka trafiła w kozioł przed próbującym interweniować Felschem, ale nasz bramkarz nie zdołał obronić tego uderzenia i oglądaliśmy pierwszą bramkę w tym meczu. Kolejne minuty pierwszej części spotkania toczyły się głównie w środkowej strefie boiska. Goście oddali dwa niecelne strzały, nasz zespół również próbował. Spotkanie było dość wyrównane i na pewno nie zapowiadało katastrofy, jaka wydarzyła się po przerwie.
Drugą połowę znów rozpoczęliśmy bardzo dobrze. Wprowadzony w przerwie Stwora, już w 46 minucie wyskoczył najwyżej do dośrodkowanej przez Handego piłki i głową skierował piłkę do siatki. Arbiter dopatrzył się jednak faulu ze strony naszego zawodnika. Czaniec szukał okazji do zdobycia wyrównującej bramki, ale brakowało zimnej krwi przed polem karnym rywala. Tyszanie wycofali się i cierpliwie czekali na swoją szansę z kontrataku. I taką dostali w 62 minucie. Po naszym rzucie rożnym GKS ruszył z kontratakiem. Linię spalonego złamał Papież, a Felsch zamiast próbować interweniować na przedpolu, wycofał się na linię bramkową, co skrzętnie wykorzystał Paluch, trafiając na 2:0. Ta bramka wyraźnie załamała nasz zespół i wydarzyło się dokładnie to samo co przed tygodniem w Wodzisławiu. W kolejnych pięciu minutach straciliśmy kolejne dwie bramki, jedną z rzutu karnego, drugą po składnej akcji rywala i spotkanie było już rozstrzygnięte. Autorem obu trafień był Biegański. Na sześć minut przed końcem meczu przypomniał o sobie Daniel Biela. Precyzyjny strzał zza pola karnego był ozdobą tego spotkania, ale dla nas był tylko trafieniem honorowym. Za to goście w ostatniej akcji meczu przeprowadzili jeszcze jeden kontratak, który sfinalizował Nowak, ustalając wynik meczu na 1:5.
Zabrakło w tym meczu niemal wszystkiego, ale przede wszystkim charakteru i trzeba o tym mówić i pisać otwarcie. Możemy szukać usprawiedliwienia we wciąż trudnej sytuacji kadrowej naszego zespołu po okresie kwarantanny, ale to nie może tłumaczyć faktu, że kolejny raz po około godzinie wyrównanej walki, zwieszamy głowy w dół i dajemy się ośmieszyć rywalowi. Upokarzająca była dla nas końcówka rundy jesiennej i na nasze szczęście została ona już zakończona. Przed nami długi zimowy okres, w którym musimy wykonać tytaniczną pracę, zweryfikować kadrę zespołu i ją wzmocnić bo miejsce, które zajmujemy po rundzie jesiennej, jest zdecydowanie poniżej naszych oczekiwań i możliwości!
28.11.2020 r., godzina 13.00, Czaniec ul. Zagłębocze 9, 16 kolejka IV ligi śląskiej gr. II
LKS Czaniec – GKS II Tychy 1:5 (0:1)
Bramki: 84′ Biela – 9′ Bielusiak, 62′ Paluch, 67′ Biegański (k), 68′ Biegański, 90′ Nowak
Skład LKS Czaniec: J. Felsch – Handy, Borak, Marek, Papież (70′ Trojak), M. Felsch, Flis, Machalica, Nazdryn-Platnitski, Wiśniowski (63′ Biela), Oczko (46′ Stwora D.)