Dobry fanatyzm nie jest zły

Piłkarze Legii Warszawa zostali „pobici” prze grupę czekających na nich pseudokibiców po hańbiącej porażce 3:0 z Lechem Poznań. W podobny sposób ze swoimi zawodnikami chcieli „porozmawiać” fani Pogoni Szczecin, ale te „rozmowy” zostały udaremnione przez ochronę i policję. W ostatnim czasie jesteśmy w futbolu świadkami uwypuklania trendu, który raczej w żadnej innej dyscyplinie sportowej nie jest aż tak widoczny. Trendu, który stanowi, że piłka dla wielu ludzi jest sprawą najistotniejszą. Czy jednak jest to sytuacja zupełnie nam nie znana i do końca chora?

To, że kibice w taki czy inny sposób próbują przemówić do swoich piłkarzy nie jest nowością i to nie tylko w Polsce ale i w wielu klubach europejskich. Forma rozmowy, czy wysłuchania tego co ma do powiedzenia kibic powinna być tolerowana, bowiem to właśnie ten szary i nieznany nieraz człowiek jest konsumentem spektaklu pod nazwą piłka nożna i jego zdanie powinno być brane pod uwagę chcąc stworzyć zdrową atmosferę w klubie. Jednak nie możemy się godzić, na sytuacje, w których dochodzi do rękoczynów. To trzeba piętnować i z tym walczyć. Każdemu z nas leży na sercu zwycięstwo swojej własnej drużyny i nie chce mi się wierzyć, że piłkarze specjalnie zagrają słabszy mecz lub serię meczów. Trzeba zawsze pamiętać, że to jest tylko piłka, która jest „najważniejszą z nieważnych spraw” jak mawiał Papież Jan Paweł II.

Mimo to uważam, że zdrowy fanatyzm jest piłce nożnej potrzebny. I mam wrażenie, że kiedyś był on dużo bardziej widoczny. Kibice częściej i chętniej utożsamiali się ze swoim klubem, a terminarz meczów wyznaczał rytm życia. Kapitalnie opisał to w swojej książce pt. „Futbolowa gorączka” brytyjski pisarz, kibic Arsenalu, Nick Hornby: „Zmierzyłem swoje życie rozkładem jazdy Arsenalu i jakiekolwiek zdarzenie, o jakimkolwiek znaczeniu, pokrywa futbolowy cień. Kiedy skończył się mój pierwszy prawdziwy romans? Dzień po rozczarowującym remisie 2:2 z Coventry (…)”. Wielu ludzi starszej daty właśnie od meczu układało swój plan tygodnia. Dzisiaj, mimo iż wciąż zdarzą się futbolowi pasjonaci, to coraz częściej spotkanie piłkarskie ukochanego klubu jest tylko dodatkiem do normalnego trybu życia.

I jeśli zaczniemy marginalizować kibiców, którzy chcą mieć coś do powiedzenia w klubie, to dojdziemy do sytuacji, w której konsument meczu piłkarskiego nie będzie się niczym różnił od widza w kinie czy w teatrze. Czy aby na pewno chcemy aby tak wyglądały stadiony piłkarskie? Mi osobiście taki widok nie pasowałby do atmosfery piłkarskiego święta.

Mateusz Waligóra

Pozostałe felietony znajdziesz tutaj>>